Lek. med. Tomasz Płatek, internista zamiast stosu witamin na wiosenne przesilenie, zaleca spacer, miskę owoców i głębokie spojrzenie na budzącą się do życia przyrodę. Ponoć naprawdę pomaga!

Czy w medycynie jest taka jednostka chorobowa, jak wiosenna słabość?

Jednostka chorobową bym tego nie nazwał, ale rzeczywiście jest coś takiego. Tyle że przebieg owej „choroby” zależy w dużej mierze od naszego wieku – znacznie trudniej przechodzą go osoby starsze. Niemały wpływ na ową słabość ma też zmiana czasu. Z biologicznego zegara uciekła godzina, a nam się wydaje, że nic, tylko spać. Nie chodzi o wydolność serca, ciśnienie krwi, tylko o ogólny brak chęci do czegokolwiek, spadek nastroju, po prostu – złe samopoczucie.

Staruszką jeszcze raczej nie jestem, ale czasem ledwo nogami przestawiam i też czasem marzę o podusi…

To trzeba wypić kawę i iść na spacer. Albo chociaż do ogródka, na działkę, na skwerek przed blokiem. Gdziekolwiek, byle choć trochę się poruszać. Nie można zwinąć się w kłębek, niby na przeczekanie, bo to nic nie da. Na pocieszenie powiem, że organizm potrzebuje mniej więcej miesiąca na adaptację do nowego czasu.

A garść witamin z apteki?

Lepiej miska owoców i warzyw z warzywniaka. Też witaminy, a jakie smaczne! I naturalne! A tak zupełnie poważnie – na wiosenne przesilenie nie ma żadnej tabletki. Ani farmaceuta, ani lekarz nie trzyma takiej w głębokiej tajemnicy. To, co teraz czujemy, to syndrom znany od wieków. Na przednówku ludzie zawsze byli słabsi, bardziej podatni na zmiany aury, ciśnienia. Poza tym ta, jak ją nazwaliśmy, słabość bardzo rzadko wynika z braku niedoboru witamin.

Dobrze mówić: idź na spacer, zjedz jabłko. Obowiązki czekają, a chęci nie ma za grosz!

To nie jest tak, że nie wiem, o czym mówię. Po zamianie czasu sam się czuję raczej średnio i też pojawia się u mnie przemożna chęć przyłożenia głowy do poduszki, ale jakoś zbieram się w sobie i idę choćby na krótki spacer. Na szczęście jest coraz więcej słońca, coraz cieplejsze są dni. Będzie lepiej! Głowa do góry i marsz w stronę natury.

Źródło: www.gazetakrakowska.pl