Na dziewiątym piętrze, w rozgrzanym do czerwoności, ognistym piekle, mieszkał wraz z rodzicami mały Figielek. Mama Psotka i tata Gburek codziennie wylatywali na misje, powierzone im przez samego pana i władcę piekła – straszliwego Diabła. Przynajmniej takie krążyły o nim opinie.

Psotka i Gburek latali na Ziemię, gdzie całymi dniami podszeptywali ludziom do ucha różne złe pomysły. Kiedy ich namowy odnosiły sukces i zostawały wcielane w życie, kończyło się to zawsze niemiłymi scenami, a wszyscy wokół byli smutni i źli. W takich sytuacjach triumfował i świętował swój kolejny sukces szanowny władca, pan Diabeł. Trochę mniej przyjemne były one dla jego niewolników, maleńkich czartów. Psotka z Gburkiem zazwyczaj wracali z misji smutni, zrezygnowani, bez ochoty na zabawę z małym Figielkiem.

Włączali mu wtedy w pokoju czarcią listę przebojów, przy której Figielek uwielbiał tańczyć, pląsać i śpiewać na cały głos. Oni w tym czasie zasiadali przed wielką szklaną kulą, w której nadawane były najważniejsze wiadomości z piekielnego dnia. Codziennie pokazywano w nich zwycięzcę, któremu z sukcesem udało się namówić do najgorszej rzeczy oraz porady, jak skutecznie przemawiać do ucha, żeby skusić nawet najbardziej opornych ludzi. Siedzieli tak bezmyślnie wpatrzeni w ekran, tęskniąc w głębi serca za beztroskimi latami młodości.

Jeszcze nie zdradziłam wam, co robił Figielek, kiedy rodzice ciężko pracowali. Otóż mały czarcik, wraz ze swoimi przyjaciółmi, Złośnicą, Destruktorem, Bałagankiem, Grymaską i Nudzikiem, podróżowali sami po świecie, obserwując i poznając ludzi, z którymi w przyszłości będą musieli pracować tak samo jak ich rodzice. Najbardziej lubili przesiadywać na placach zabaw, przyglądając się nowym zabawkom. Uwielbiali bawić się w chowanego i wygrzewać się w różnokolorowych kąpieliskach z lawy, do których zjeżdżali po stromych ścianach wulkanów.

Pewnego dnia Figielek wpadł na wspaniały pomysł aby wybudować ich własny, piekielny plac zabaw. Codziennie, po powrocie z wojaży, ciężko pracowali nad tworzonym przez siebie miejscem zabaw. Wymyślali różnorodne atrakcje, wśród których nie mogło zabraknąć kąpieliska z bulgoczącej lawy wraz ze zjeżdżalnią. Złośnica i Grymaska budowały ogromną karuzelę z wyrzuconych starych misiów i lalek, Nudzik z Destruktorkiem i Bałagankiem tworzyli domek z przeszkodami i ściankę do wspinaczki. Figielek skonstruował już latający motocykl z napędem na śmiech, po czym zabrał się do budowy ogromnej kolejki sterowanej myślami, którą będą mogli razem podróżować.

Tak na zabawie mijały im kolejne dni, do czasu, kiedy to Diabeł zadecydował, że nadeszła już pora, aby powierzyć małym czartom ich pierwsze misje. Figielek wraz z rodzicami byli bardzo podekscytowani debiutem na ziemskiej scenie życia. Na tą okazję Psotka z Gburkiem wzięli jeden dzień wolnego, żeby podszkolić syna w technice szeptania do ludzkiego uszka.

– Popatrz, teraz zademonstruję ci z mamą, jak podejść po cichu i delikatnie szepnąć coś na uszko, tak żeby ktoś pomyślał, że to był jego pomysł, a nie jakiś obcy głos – mówił tata, podchodząc wolno do mamy i już miał szepnąć jej coś do uszka, kiedy ta wybuchła śmiechem.

– Ależ mnie to łaskocze, przestań hehe! Ja cię bardzo dobrze wyczuwam. Nie wiem jak ludzie mogę tego nie zauważać hehe.

– No dobrze – tata na chwilę zastanowił się. – To teraz może mama spróbuje do mnie podejść, tak żebym jej nie poczuł, a ty Figielku obserwuj i ucz się – wymyślił dumny z siebie Gburek.

Tym razem Psotka miała szansę na wypróbowanie swoich sił. Podchodziła do męża najciszej jak tylko umiała. Już miała subtelnie powiedzieć mu coś do ucha, gdy ten nagle nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

– To rzeczywiście strasznie łaskocze hehehe! – stwierdził chichocząc Gburek.

Po chwili, wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że nauka szeptania może i jest zabawna, ale na pewno znajdą mnóstwo ciekawszych zajęć, na dobrze zapowiadający się wolny dzień. Figielek zaproponował rodzicom podróż na Ziemię jego nowo wybudowaną kolejką, żeby poobserwować razem ludzi, podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniami.

Psotka z Gburkiem nie mogli uwierzyć własnym oczom, gdy zobaczyli ile niezwykłych pojazdów wymyślił i zbudował ich syn. Widząc je rozpierała ich duma, a mama od razu nabrała ochoty na szybką, pełną zakrętów, obrotów oraz niebezpieczeństw, podróż kolejką. Tata jak zwykle był sceptycznie nastawiony do jej pomysłów i marudził troszkę pod nosem, wsiadając do pierwszego wagonika. Maszynistka Psotka zasiadła za sterami nowiusieńkiej diamentowej kolejki.

– Przyznaj się, skąd miałeś tyle diamentów? – zdążył jeszcze zapytać Gburek przed startem.

Figielek popatrzył na niego z dumą i odparł:

– Ma się te znajomości u palaczy z kotłami na diamentyyy…– i tu wypowiedź przerwało mu gwałtowne szarpnięcie do przodu.

Psotka ruszyła kolejką z kopyta wydając przy tym bojowy okrzyk i zaczęła się niezwykle kręta, szybka, pełna zwrotów jazda na Ziemię. Przeważnie cichy i markotny Gburek wraz z Figielkiem, krzyczeli na całe gardła, wzywając przy tym największe piekielne demony na pomoc. Na szczęście bez skutku. Psotce za to, najbardziej podobało się opadanie na pełnej prędkości, aby później, tuż przed zderzeniem zrobić gwałtowny zwrot, ruszając z impetem w górę. Wszyscy byli wbici w siedzenia, a z gardeł Figielka i Gburka słychać było ledwo wydobywające się, zachrypnięte z przerażenia okrzyki. W końcu mama upatrzyła sobie ogromny plac zabaw i wciskając z całej siły hamulec w myślach, zatrzymała gwałtownie pędzącą kolejkę, wyrzucając za burtę jak z procy męża i syna.

Autor: Ewelina Mazurek, ekspert serwisu Zdrowy-Senior.org

www.wkrainiemarzen.cba.pl/blog/