Zapraszamy na spotkanie z Antonim Sypkiem – niezrównanym gawędziarzem i popularyzatorem historii Tarnowa, ale też wielkim filantropem i społecznikiem, historycznym pisarzem i animatorem kultury. Nie ma w Tarnowie osoby, której to nazwisko byłoby obce.

Grażyna Kondracka: Antoni Sypek to człowiek – instytucja. Takie sformułowanie znalazłam wertując strony internetowe w poszukiwaniu informacji o Pana licznych dokonaniach. Czy mogę prosić, aby odłożywszy fałszywą skromność, powiedział Pan jak sam rozumie tę definicję?

Antoni Sypek: Pewnie chodzi o moje zainteresowania i dokonania. Założyłem i jestem prezesem Stowarzyszenia Komitetu Opieki nad Starym Cmentarze w Tarnowie. Zorganizowałem 25 lat temu pierwszą kwestę na tej pięknej nekropolii na Zabłociu na rzecz ratowania zabytkowych nagrobków. To dokonanie potężne muszę powiedzieć. Rok rocznie pokazujemy tysiącom mieszkańców miasta swoja obecność. Inna sprawa to napisanie i wydanie wielu pozycji o historii miasta, szkół tarnowskich, przewodników po Starym Cmentarzu, wielu innych monografii czy takich książek bestsellerów Jak Mój Tarnów czy Tatrzańska, życie towarzyskie Tarnowa XIX i XX w. Gościłem nieustannie przez 30 lat w tarnowskich mediach mówiąc o historii Tarnowa i o ludziach w nim zamieszkałych. Walczyłem przez całe życie o wygląd Tarnowa. Stałem się ostatecznie bardzo rozpoznawalny. Chodziłem z młodzieżą po górach, propagowałem krajoznawstwo i turystykę. Byłem w końcu na szczęście na krótko politykiem samorządowym, radnym miasta w kadencji 2002-2006. Pisałem, pisałem i opowiadałem na setkach spotkań z ludźmi, młodzieżą o Tarnowie. Znałem wielu tarnowian i oni mnie znali. W młodości trochę dokazywałem, zawiązując znajomości w różnymi ludźmi. Miałem swoje nałogi i przywary, które czyniły ze mnie swojskiego strusiniaka. Nie wiem, czy to wystarczy, aby kogoś nazwać człowiekiem-instytucją, ale staram się nieskromnie odpowiedzieć na pytanie.

GK: Jest Pan tarnowianinem z urodzenia. Tu zaczęła się Pana historia: dom rodzinny, początek kształcenia, matura, a po studiach praca. No właśnie – pojawiło się słowo „historia” Historia zdominowała wszystkie te dziedziny. Czy pamięć przechowuje takie zdarzenie, chwilę, błysk – od czego się zaczęło?

AS:…Lekcje w Szkole Podstawowej im. M. Kopernika. To było chyba w IV klasie i nasza wychowawczyni pani Maria Bobrowska z przedwojennym stażem opowiadała o historii Polski, tak pięknie opowiadała, że pokochałem lekcje historii i chciałem zostać człowiekiem piszącym o historii, szczególnie miasta rodzinnego. Sądzę także, że dom rodzinny i obcowanie od dzieciństwa z książkami. To był początek mojej fascynacji przeszłością.

GK: Jest Pan seniorem i dlatego pozwolę sobie sformułować kilka pytań dotyczących osób w wieku 60+.
Starość pozostaje niepopularnym tematem i chociaż ludzi w dojrzałym i sędziwym wieku przybywa, w mediach, służbie zdrowia i nauce obecność tego tematu wciąż jest niewystarczająca, a jeśli się pojawia, to zwykle w negatywnym kontekście. Czy starość może być inspirująca, ciekawa, przyjemna?

AS:…Nie sądzę, staramy się, aby taka była, nawet nam się udaje zapomnieć czasem o upływającym bardzo szybko czasie, ale myślenie o końcu jest coraz częstsze. Nic nie ma inspirującego w starości. Coraz mniej nas życie cieszy. Pozostaje tylko jedno. Świadomość, że nasze życie było ciekawe, piękne, rodzinne. Jak muszą czuć się ludzie, którzy w swoim życiu mieli niewiele szczęścia, z różnych względów? Jak straszna musi być samotność.

GK:
A jacy byli Pana rodzice, dziadkowie?

AS:…Mama kochana zmarła, kiedy miałem 23 lata i przeżyłem to bardzo. To tej pory stale mi się jawi. Ojciec nie był rodzinny, jako młody człowiek miałem wiele do niego pretensji. Teraz coraz częściej i więcej o nim myślę. Dziadkowie ojczyści i matczyści zmarli, kiedy miałem kilka lub kilkanaście lat, mało ich pamiętam. Jedni dziadkowie czy pradziadkowie pochodzili z Lachów Sądeckich, spod Limanowej czy Tymbarku, inni z równin pod mieleckich. Babcia matczysta była rodowitą chyszowianką.

GK: Wśród seniorów, z którymi ma przyjemność pracować krąży powiedzenie Benjamin Franklina „Nie starzeję się, bo nie mam na to czasu”. Rzeczywiście, są bardzo aktywni i często brakuje im czasu na wszystko, czym chcieliby się zająć. Proszę powiedzieć jak Pan gospodaruje swoim czasem?

AS: Czas płynie o wiele szybciej niż w dawnych latach. Zapytany o to, o co ja jestem teraz pytany, wiekowy już Gustaw Holoubek, znany żartowniś, odpowiedział: „Dawniej olimpiady były co cztery lata, teraz są co roku”.
Wracając do pytania. Do niedawna czytałem kilka gazet dziennie, teraz często jeden tygodnik nie zdążę w całości przeczytać. Tak szybko czas upływa w jesieni życia. Jesteśmy coraz mniej sprawni, robimy rzeczy o wiele powolniej, drzemiemy częściej, dnie są podobne do siebie, uciekają. Tak szybko, podobnie jak lata. Na wiele rzeczy nie ma czasu, jak powiedział Franklin. Ale ja myślę, że po prostu nie mamy ochoty robić wiele rzeczy i stad powiedzenie Franklina.. Należy po 70-tce zrobić notarialny testament, przygotować się na samotność w domu starców, modlić się, by nie umrzeć w hospicjum lub w samotności. Ja cieszę się z mojej suczki labradorki, chodzenie z nią na dalekie spacery są największa radością. Kocham wnuki w tym Amelką półtoraroczną. Unikam imprez, ludzi, uwielbiam samotność nie będąc samotny. Oczywiście z zainteresowaniem patrzę na rówieśników, którzy udzielają się w stowarzyszeniach, w aktywnych przedsięwzięciach, jeżdżą na wycieczki, szukają nowych wyzwań. Ja to mam za sobą, ja to w młodości robiłem, na starość chcę świętego spokoju i nie chcę chorować długo. Chcę być z żoną jak najdłużej i cieszyć się od czasu do czasu rodziną.

GK: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Źródło: stronadlaseniora.pl