Na antenę telewizyjnej Jedynki wszedł program „Sanatorium Miłości”, ukazujący Seniorów cieszących się życiem i wzajemnymi relacjami. Przesada? Wskażcie mi pogodnego seniora – powiecie. Częściej napotkać możemy starszych, przygnębionych ludzi w kolejkach aptecznych, proszących o tańsze zamienniki leków albo bardziej znajome obrazy sytuacyjne, osoby starsze w poczekalniach przychodni, opowiadające o chorobach.

W polskiej rzeczywistości seniorzy łatwo nie mają.  W  2017 roku średnia emerytura dla mężczyzn wynosiła 2 525,67 zł, dla kobiet: 1 722,09 zł. Przy tym, co wynika z „Raportu Środki do życia seniorów” opracowanego przez GUS, ich najczęstszą formą spędzania czasu jest chodzenie na spacery i oglądanie telewizji.

Nie dziwmy się, bo paradoksalnie co począć kiedy materialne zabezpieczenia nie pozwalają na więcej. Czy więc „Sanatorium Miłości” cieszy się tak wielką popularnością, bo ukazuje fragment bajkowego, luksusowego świata niedostępnego w dużej mierze dla przeciętnego, polskiego Seniora? Jednak odnoszę wrażenie, że nie o luksusowe pokoje, czy piękne wnętrza chodzi. Z doświadczenia wiemy, że Seniorzy gdy idzie o sprawy materialne, niewiele potrzebują.

Któż z nas nie zetknął się z problemem wyboru prezentu dla Babci lub Dziadka, podczas kiedy oni już przysłowiowo „wszystko mają”.

To właśnie relacje są sensem naszego życia. To ile damy i przyjmiemy. Jak więc w tym kontekście relacyjności umiejscowić Seniora z jego potrzebami, predyspozycjami psychicznymi i fizycznymi. Mam na myśli także konsekwencje starzenia się organizmu wraz z chorobami i niedołężnością. Sprawa wydaje się być bardzo trudna, biorąc pod uwagę, społecznie uznawany i hołubiony kult młodości, siły i wydajności. Seniorzy zdają się plasować na szarym końcu społecznej drabiny bycia akceptowanym.

Poza tym w programie Sanatorium Miłości, śledząc losy bohaterów, zderzamy się z odsłonięciem określonego rodzaju intymności, pragnień potrzeb. Wystawieniem ich niejako na widok publiczny. Możemy się zastanawiać, czy oto nam chodzi? Z pewnością nie do końca. Pamiętajmy, że reality – show rządzi się własnymi prawami. Jednak niezależnie od środków wyrazu, przekaz jest jeden, niezmienny, pożądany od zawsze; mianowicie: Kochać i być kochanym.

Polacy po 60. są jedną z grup wiekowych najchętniej zawierających małżeństwa! W ubiegłym roku pobrało się prawie 6 tys. seniorów i 3,3 tys. seniorek. Brzmi imponująco, bo przecież na relacyjność pracujemy całe życie.

Osobiście znam wiele seniorów i seniorek spełnionych, pomimo niedogodności jakie niesie starość, pomimo niedomagań fizycznych, realizują się z jednej strony jako w roli Dziadków, ale nie tylko. Korzystają z przyjemności życia i zasobów kultury: opera, kino i teatr. Przecież istnieją karty seniora oferujące zniżki, aż chce się powiedzieć – można!

Spotykają się z Przyjaciółmi. Podejmują kursy komputerowe czy językowe, dostosowane do wieku: potańcówki, imprezy, wolontariat. Jednak co najpiękniejsze, Seniorzy nie tylko na ekranie ale i w realnym życiu tworzą związki. Budują bliskość, intymność, pozwalając sobie na szczęśliwe i pełne przeżywanie jesieni życia.

Jednym z przykładów niezwykle mi bliskich jest historia moich prawie 90 – letnich Dziadków, którzy pobrali się krótko przed ukończeniem 60-roku życia i są razem do dziś. Oboje mieli za sobą małżeństwa i pozostali we wdowieństwie.

Ten trudny aspekt ich zbliżył i w pewnym sensie połączył. Dziś w wieku prawie 90 lat, są szczęśliwym małżeństwem, choć sprzeczki zdarzają im się co drugi dzień.  Zdaje się, że to dodaje im energii.

 Autor: Emilia Glugla, ekspert ds. relacji społecznych serwisu www.zdrowy-senior.org