Niejednokrotnie w naszym życiu doświadczamy uczucia smutku. Bywa to smutek powodowany trudnymi wydarzeniami. Jednak wielokrotnie pojawia się i taki, którego pochodzenia nie jesteśmy w stanie zdefiniować. Przygnębienie tego rodzaju nazywamy chandrą, albo coraz to modniejszą ”depresją”. Jak możemy poradzić sobie z trudnymi uczuciami, kłębiącymi się w naszym wnętrzu ?

Rozpoczynając pisanie tekstu przypomniałam sobie moje osobiste spotkania ze smutkiem. I pierwsze co przyszło mi do głowy, to moje osobiste zaangażowanie w to, by smutek pogłębić. W jaki sposób, no choćby przez użycie wyobraźni. Któż z nas nie produkuje sobie czasem czarnych scenariuszy, katastroficznych zakończeń trudnych sytuacji. Takie działanie bywa i bywało także moim udziałem. Jednak po pewnym czasie praktykowania skrajnego pesymizmu doszłam do wniosku, że najbardziej szkodzi on mnie i zupełnie nie ma racji bytu, gdyż moje katastroficzne scenariusze po prostu się nie sprawdzały. Co zatem robiłam? Stosowałam autoagresje i jest to dość popularne wśród osób przygnębionych, zmagających się na przykład z depresją.

Fantazje tego rodzaju jeszcze bardziej usuwają nam grunt spod nóg. Powodują, że zaczynamy zmagać się z coraz większym poczuciem pustki Nie jesteśmy w stanie opowiedzieć się za teraźniejszością i stajemy się roszczeniowi, zmagając się z nieustannym napięciem wewnętrznym.
Z drugiej zaś strony pamiętajmy o tym, że choć z każdej strony spotykamy propozycje przyjemności i tzw lekkiego życia, to warto czasem pobyć smutnym. Istnieje dobry smutek, który wiele nam mówi o naszym wnętrzu. Być może znasz takie uczucie, kiedy teoretycznie nic się nie dzieje a jednak masz ogromną ochotę po prostu wypłakać się.
Ten rodzaj smutku to nasz przyjaciel, ponieważ pomaga nam bardziej poznać samych siebie. Uświadamia nam zranienia, które nieprzepracowane wciąż domagają się uwagi, być może rozczarowania, zawody, których doznaliśmy, a które trzeba otulić miłością. Ten rodzaj smutku to taki swoisty kompas, który pokazuje nam, w którym miejscu nasza dusz, nasze wnętrze potrzebuje uleczenia.

A może po prostu pogniewajmy się?

Od dziecka słyszymy, że złość i gniew nie są dobre, że musimy być grzeczni i tak dalej i tak dalej. Tymczasem gniew jest niezwykle potrzebną emocją, to właśnie on uwalnia nas od stanów depresyjnych. Nagromadzona siła, kiedy się gniewamy sprawia że przestajemy krążyć wokół własnej słabości i porywa nas do działania. Każdy człowiek przygnębiony odczuwa agresję. Często jej sobie wprawdzie nie uświadamia, ale ona w nim jest, podobnie jak jego (nieświadome) pragnienia. I podobnie jak pragnienia, również gniew chce być rozpoznany i wyrażony. Właśnie dlatego, że Twój gniew jest zasadny i prawomocny zasługuje na bezpieczne i kreatywne wyrażenie… Zastanów się jak chciałbyś go wyrazić?

Czy to, czego pragnę leży w granicach moich możliwości?

Warto też zajrzeć w głąb swojego serca. Być może to, czego tak bardzo pragniesz, a co ciągle jest poza Twoim zasięgiem jest po prostu niemożliwe. Rozumiem, że uznanie niemożliwego jest trudne i bolesne, ale robiłeś co mogłeś prawda? Być może tysiąc razy próbowałeś, obmyślałeś strategie i kompletnie nic nie działa. Co więc by się wydarzyło gdybyś odpuściła/odpuścił. Czy rzeczywiście ogarnęłaby Cię rozpacz? A może tym aktem zwrócisz sobie upragnioną wolność?

Co widzę w sobie, w innych i w świecie…

Czy my przypadkiem za wiele nie narzekamy? Owszem świat bywa trudny a nawet nieznośny, ale nieprawdą jest że wszystko jest złe czy do poprawki? Co dostrzegasz? Czy widzisz dobro wokół i w sobie? Czy też skłaniasz się do negatywizmu? Zastanów się co daje Tobie narzekanie i negatywne myślenie? Czy rzeczywiście jest ono całą prawdą o rzeczywistości, w której funkcjonujesz?
Rozumiem, że przygnębienie bierze górę, jednak, czy pesymizm nie pogłębia jeszcze poczucia bólu i krzywdy?
Tuż za pesymizmem i narzekaniem biegną nasze skargi. Oj tak, potrafimy się skarżyć na świat, rząd fundusz zdrowia, niesforną rodzinę. Jednak kiedy skarg jest zbyt wiele, ludzie są bezradni, co może pogłębiać poczucie naszej izolacji. Ważne abyśmy w prawdzie komunikowali nasz stan, jednocześnie nadali granice własnemu przygnębieniu. Nie staniemy się wówczas ciężarem dla innych i zyskamy tak bardzo potrzebny szacunek.

Pomóc mogą proste środki

Warto mieć małe przyjemności – odkrywać je.
Jak? Wystarczy zapytać samego siebie, co mogłoby sprawić mi przyjemność. Może gorąca kąpiel, kubek czekolady, dobra książka, a może wcześniejsze położenie się spać? A może nawet nie próbujesz siebie zapytać. Być może tak bardzo przywykłeś do swojego znajomego już stanu przygnębienia. Może nawet myślisz, że nic nie jest w stanie Ci pomóc. Cóż zdarzają się osoby, które nie chcą pogodnego życia. Z jakiś znanych sobie powodów wolą ból i samotność. A jednak niezależnie od preferencji każdy z nas musi stanąć przed osobistym i najistotniejszym, niezwykle głębokim pytaniem: Czy chcę żyć? Jeśli odpowiedź brzmi tak, życie samo spieszy nam z pomocą, otwiera się przed nami, stwarza nam szansę. Wtedy także i my otwieramy się na wartości, których być może nie znaliśmy.

Autor: Emilia Glugla, ekspert ds. relacji społecznych serwisu www.zdrowy-senior.org